8 sierpnia o godz. 18.00 w kawiarni Pałacyku Sokół w Skawinie odbędzie się wernisaż Ilony Morek.
Autorka o sobie:
Od dziecka marzyłam o tym żeby „ robić coś ze sztuką”…
Marzenie powoli się spełnia, bo studiuję grafikę na Uniwersytecie Pedagogicznym. Ostatnio eksperymentuję, mieszając techniki rysunkowe i malarskie. Uwielbiam fotografować, na przykład miasto w nocy. Wtedy kolorowe światła „rozlewają” się po całym zdjęciu, tworząc nietypowe kształty. Najczęściej jednak rysuję wnętrze tramwajów i autobusów wraz z pasażerami. Wykonałam już kilkadziesiąt takich rysunków cienkopisem oraz markerem w małym szkicowniku. Na początku gdy ktoś się orientował, że jest przeze mnie rysowany, wychodziły z tego zabawne sytuacje. Teraz ludzie się przyzwyczaili. Nie uznaję „sztuki tylko dla sztuki”, dlatego mam nadzieję, że to co robię przyniesie pożytek w przyszłości. Dużo wsparcia w mojej pasji uzyskałam od rodziców. Nigdy nie żałowali pieniędzy na kursy plastyczne. Nie powtarzali też utartych stereotypów, żeby „nie bawić się w sztukę, bo z tego się nie wyżyje”. Na początku korzystałam z zajęć plastycznych organizowanych przez Centrum Kultury i Sportu w Skawinie. Jeśli dzieci chciały rysować kwiaty, rysowały je. Jeśli chciały namalować domek, po prostu to robiły. Ćwiczyły rysunek w formie zabawy. W Liceum jeździłam do Krakowa, najpierw na kurs prowadzony przy Domu Matejki, potem do Salwatorskiego Studia Artystycznego. Bardzo ważną zasadą było warsztatowe, wierne odwzorowywanie rzeczywistości. Kto nie umie studyjnie niczego narysować, najprawdopodobniej nigdy nie poradzi sobie z twórczością z wyobraźni. Przydaje się to teraz na Wydziale Sztuki, gdzie studenci mają całkowitą swobodę wyobraźni. Prowadzący starają się nikogo nie ograniczać, byśmy mogli dać ze swoich pomysłów jak najwięcej. Mam bardzo różne zajęcia, od malarstwa i rysunku, poprzez fotografię, rzeźbę, linoryt, litografię, po prawo własności intelektualnej. Mimo że właśnie spełniam swoje marzenia, zawsze najlepiej będę wspominać czas spędzony w Katolickim Liceum w Skawinie.
Mam kilka ulubionych technik, w których tworzę. Rysuję czarnymi markerami, czasem kolorowymi. To nadaje pracom stylistykę komiksu. Wprawdzie w dzieciństwie, rzadko czytałam komiksy, ale zafascynowały mnie. Podoba mi się w nich mocny, jednolity kolor i ostra kreska, trud włożony w to, by bohater na każdej stronie był rozpoznawalny jako jedna i ta sama postać. Swego czasu próbowałam zamalowywać część elementów na wywołanych zdjęciach, żeby nadać im właśnie tą stylizację. Nie znoszę malować węglem, a tym bardziej ołówkiem, chyba że są połączone z innymi technikami. Mieszanie sposobów narzędzi rysunkowych i podążanie za przypadkiem daje największą zabawę i radość z tego co się robi. Zaczęłam robić rozmazane, barwne zdjęcia tylko dlatego, że kiedyś, gdy chciałam sfotografować koleżankę, poruszyła się nagle. Na zdjęciu jej włosy przypominały płomień. Drugą po markerze moją ulubioną techniką, są obrazy „ wyskrobywane”. Polecono mi ją na kursie w Salwatorskim Studiu Artystycznym. Kartkę zamalowaną kolorowymi pastelami należy pokryć tuszem zmieszanym z płynem do mycia naczyń. Po zaschnięciu tuszu, skrobie się po nim np. cyrklem. Obrazy wychodzą bajecznie kolorowe, a płyn sprawia że zaschły tusz nie kruszy się. Podejrzewam, że za rok będę rysować zupełnie co innego, przez jakiś przypadek, który wydarzy się po drodze. Czekam co los przyniesie.”
Iwona Najder