Kazali na siebie bardzo długo czekać, ale w końcu po prawie 15 latach dotarli do Skawiny. Kabareciarze z Lublina swoim występem udowodnili, że cierpliwość popłaca. Popołudniowe spotkanie wypełniły skecze z dużym przy-mru-mru-żeniem oka.
Tematyka występu dotyczyła głównie relacji damsko-męskich, do których wprowadził publiczność Marcin Wójcik. W stand-upie przedstawił historię kolegi Waldemara uskarżającego się na problemy małżeńskie. Założyciel kabaretu Ani Mru Mru pochwalił się „doskonałą” znajomością kobiecej psychiki doradzając zakup owoców morza i dwóch butelek wina. Panowie debatowali także o pożyciu w związku w skeczu „Biuro matrymonialne”, w którym wybranką mężczyzny była Eskimoska. Opowieść o różnicach kulturowych dostarczyła wielu wybuchów śmiechu, które trudno było hamować.
Artyści próbowali swoich sił również w tłumaczeniu listu z portalu randkowego napisanego w języku angielskim. W tej historii okazało się, że słownictwo Anglików i Polaków ma wiele ze sobą wspólnego, ponieważ np. „studying” to „stadnina”, a „never ending story” to przecież „bardzo długa stora”…
Między kolejnymi „numerami” przewijał się wątek o koniu, o którym uporczywie przypominał Michał Wójcik, doprowadzając kolegów do szału. W końcu ustąpili (po pieniężnej rekompensacie) i pozwolili na zagranie tego skeczu. W tej roli Michał Wójcik sprawdził się doskonałe, prezentując wysokie umiejętności aktorskie i taneczne.
Po takiej dawce żartów przyszedł czas na zaciętą walkę między działaniami „mnożyć” a „dzielić”. Kabareciarze w zabawny sposób skomentowali odpłatność za dostęp do kanałów sportowych. Na tym miał się zakończyć występ w Hali Widowiskowo-Sportowej, ale widzowie domagali się bisu. Na próżno zdało się przypomnienie o ważnym meczu dla kibiców siatkówki. Skawinianie nie ustępowali w głośnych oklaskach.
Na dodatkową scenkę wybrano wiersz z elementami śpiewu i pantominy. Chyba nikt nie przypuszczał, że sam początek będzie powodem tak radosnego chichotu kilku osób z widowni, który na moment sparaliżował samych wykonawców i znacząco wydłużył spotkanie z Marcinem Wójcikiem, Michałem Wójcikiem oraz Waldemarem Wilkołkiem.
Ten bis stał się potwierdzeniem słuszności tytułu programu: „Jak się nie da, a bardzo się chce… to można!”.
Anna Śliwa