Na przekór mroźnemu wieczorowi, odbyliśmy dzisiaj sentymentalną podróż po Lwowie, w majowych promieniach słońca, dzięki Andrzejowi Pasławskiemu.
Niech inni se jadą, gdzie mogą, gdzie chcą,
do Wiednia, Paryża, Londynu.
A ja się ze Lwowa nie ruszę za próg,
ta mamciu, ta skarz mnie Bóg.
Bo gdzie jeszcze ludziom
Tak dobrze jak tu?
Tylko we Lwowie!
Gdzie śpiewem cię tulą
l budzą ze snu?
Tylko we Lwowie!
Kierowani słowami nieśmiertelnego peanu na cześć Lwowa, podczas spotkania Skawińskiej Akademii Wiedzy i Umiejętności, eksplorowaliśmy starówkę i jej zaułki. Odwiedziliśmy piwnice i dachy. Poznaliśmy atmosferę targowiska w pierwszomajowe święto. Obserwowaliśmy handel przy kościołach. Doświadczyliśmy chaotycznego ruchu drogowego o charakterze swojskiej, słowiańskiej „wolnej amerykanki”. Wreszcie w skupieniu przemierzyliśmy Cmentarz Łyczakowski.
Wszystko po to, by dostrzec, jak niewiele wspólnego z cytowaną pieśnią ma prawdziwe życie w dawnej stolicy Galicji. Lwów pozostaje jednak w naszej pamięci niczym mityczna kraina, zagubiona w wichrach historii. Oby nowe czasy przywróciły jej dawną świetność…