Chłopcy z gitarami, czyli koncert „Gitary Orkiestry” w retrospekcji

Najpierw kilka słów dotyczących kwestii technicznych, potem parę wprowadzających i w końcu zapowiedź pierwszego utworu – Ghost Town, z repertuaru Billa Frisella, a za nią – pierwsze dźwięki utworu. Tak rozpoczął się piątkowy koncert, zamykający trasę koncertową, zespołu Gitara Orkiestra. Odbył się on w Kościele p.w. Miłosierdzia Bożego, dzięki naszej współpracy z Chrześcijańskim Ośrodkiem Kultury im. Św. S. Faustyny w Skawinie.

     Niesamowita atmosfera, ciągły dialog z publicznością – raz muzyczny, raz czysto werbalny. Wolne reminiscencje na temat zespołu oraz eksperymentu muzycznego, którego byliśmy świadkami, pozwoliły przybyłym wtopić się w niecodzienny klimat tak, że te wieczorowe blisko dwie i pół godziny, minęły jak kilkanaście minut. Entuzjastyczne recenzje płynęły od słuchaczy w każdym wieku – bardzo młodych, rzadko mających kontakt z gitarową muzyką – tak jazzową jak i folkową. Niektórzy z przybyłych, którzy dotąd nie przepadali za gitarową muzyką, stwierdzili, że po tym koncercie staną się „zapalonymi jazzmanami”. Nie zawiedli się, zatem ani ci, którzy kochają muzykę folkową, w tym irlandzkie rytmy, ani amatorzy dźwięków kojarzonych z czarno-białymi filmami, w których dym z papierosów wypełniał kluby po brzegi. Wśród nich usłyszeliśmy wiele kompozycji autorskich, jednak były i takie, które adresowane były głównie do dzieci.
     Eksperyment brzmieniowy, o którym mowa, polegał na łączeniu dźwięków różnych gitar oraz syntezatora gitarowego. Muzycy nie zapomnieli jednak o „prostszych”, lecz wcale nie „bardziej płaskich”, barwach muzycznych, które uzyskali dzięki wykorzystaniu grzechotek lub „klasku” dłoni. Trudno słowami opisać efekt, lecz wszystko stwarzało zgraną, kompatybilną całość. Istna uczta!
     Zespół zaprezentował się w sześcioosobowym składzie. Między wersami muzycznymi założyciel zespołu, a zarazem nauczyciel pozostałego składu – Krzysztof Fetras w kilku słowach streścił historię grupy. Zespół, jak się okazało, początki swe zawdzięcza świetnej nici porozumienia, jaka wykształciła się pomiędzy nim a uczniami. Dziś koncertują już na szerszą skalę, odwiedzając wiele jazzowych klubów, ponieważ ich repertuar to w znacznej mierze jazzowe kompozycje artystów, takich jak właśnie wspomniany już Bill Frisell.
     Mimo iż sala teatralna, w której koncert został zorganizowany, nie należy do najmniejszych, a ilość przybyłych pozwoliła na stworzenie atmosfery kameralnej, lecz przyjemnej i nie tak „skromnej”, jakby mogło określenie ”koncert kameralny” zwiastować, pozostaje niedosyt, gdyż wciąż można życzyć sobie, aby następna tego rodzaju impreza skupiła większą ilość osób.