Galeria „Pałacyk” zaprasza na wystawę malarstwa Stanisława Daniłosia.
Wystawę można zwiedzać w dniach 20 listopada do 28 grudnia 2006r.
Wernisaż wystawy odbędzie się 1 grudnia o godzinie 17:30
Szczegóły:
– Zobacz plakat
Stanisław Daniłoś
Humanistą był od najmłodszych lat. Wrażliwy na piękno umiał dostrzegać w przyrodzie, krajobrazie, ludziach to czego inni nie zauważali. To mu pomagało, ale stanowiło też przeszkody w nieskrępowanej samorealizacji. Na szczęście nie była to przeszkoda poważna a pierwszym etapem tej samorealizacji były studia humanistyczne na wydziale filologicznym Uniwersytetu Jagiellońskiego.
Potem przyszła praca zawodowa. Jak przystało na humanistę – w kulturze. Drugi, ponad 40-letni etap samorealizacji, to bez wątpienia wydarzenia kulturalne, artystyczne, osobiste sukcesy, wspaniałe chwile i gorzki smak niepowodzeń, bo i tej goryczy zaufanie do otaczającego świata nie oszczędzało mu. Zakładowy Dom Kultury Huty im. Lenina, Krakowski Dom Kultury, Miejski Dom Kultury w Proszowicach, „Scena Ludowa” Miejski Dom Kultury w Skawinie – jakiż to skromny życiorys zawodowy i jak zarazem znaczące dokonania.
Nigdy nie zabiegał o splendory i uznania. Stąd jego pierś nie może poszczycić się nadmiarem materialnych dowodów uznania. Złoty Krzyż Zasługi i Ogólnopolska Nagroda im. Andrzeja Cierniaka I stopnia, to wszystko czym skarbnica narodowej kultury odwzajemniła mu się. Jest jeszcze wiele pierwszych, drugich i trzecich nagród oraz trudna do sprecyzowania ilość wyróżnień za działalność twórczą. I to ceni sobie najwyżej.
Bo malarstwo i rysunek to pasje, którym podporządkował swoją wrażliwość. Sztalugi, ramiaki, płótno, grunt, duszący zapach farb, werniks, pastele, akwarele, węgiel i ołówek nie odstępowały go przez dziesięciolecia ani na krok. I to owocowało. Dziesiątki wystaw indywidualnych, ponad dwie setki zbiorowych, na których widzowie mogli poznać jego wrażliwość na otaczający nas świat, znaczą jego drogę twórczą. A dorobek mozolnie kreowany na tej drodze, nie wolnej od kolein i wybojów jest niebagatelny. Prace zgromadzone w muzeach i kolekcjach prywatnych na całym niemal świecie, dowodzą tego niezaprzeczalnie.
Malarstwo to miłość, której oddał się bez reszty. To jego drugie, a może nawet pierwsze JA. To pryzmat, który pozwala mu widzieć świat w siedmiu najpiękniejszych kolorach, to soczewka, w której skupiło się wszystko to, co najwartościowsze.
Lokal zwany mieszkaniem, budowany według norm jedynie słusznej ideologii, nie przystawał do formatu i rozmachu jego twórczości. Chętnie więc korzystał z plenerów. Urocze zakątki suwalszczyzny, jeleniogórskiego, cała południowa Polska – to wszystko utrwalał w swojej twórczości.