Wakacje z Centrum powoli dobiegają końca, ale jak kończyć to z przytupem. Niewątpliwie zatorska Energylandia nie bez kozery tak została nazwana. Energii było aż nad to.
Okazuje się, że cztery godziny pobytu w krainie dziecięcej szczęśliwości to stanowczo za mało. Kuszące wokół atrakcje, te delikatniejsze i te wbijające w oparcie fotela, wciąż nawołują i nęcą, by z nich korzystać bez końca. Jedynie kolejka oczekiwania trochę studziła emocje, ale łatwo je nadrobić obserwując podniebne szybowanie innych oraz wszechogarniające krzyki i piski. Przy niektórych atrakcjach trzeba było nie lada cierpliwości, bo czas oczekiwania bywało, że wynosił godzinę. Ale nic to! Warto było: być zmoczonym do suchej nitki po podróży na tratwach, czuć rozdygotane nogi po wzlotach na azteckiej ławce, czy rozwiany włos po szaleńczym wyścigu w formule jeden. Cóż, następna taka dawka adrenaliny – za rok ! 🙂
Marta Tyrpa
(JK)