Lekcja muzealna w Zamku w Wiśniczu

Historia nie taka straszna, nawet w wakacje. Środowy czas spędzony w przepięknym zamku w dolinie Leksandrówki, którego początki wiążą się z działalnością Kmitów herbu Szreniawa, przeniósł nas w niezwykle interesującą historię kilku rodzin na przełomie paru wieków.

Fundatorem przepięknego wiśnickiego zamku, pełniącego także rolę warownej siedziby była rodzina Kmitów. Przez 600 lat zamek budowało kilka rodów i pokoleń.

Rezydencja pozostawała w posiadaniu Kmitów aż do śmierci Piotra (1553), potem zamkiem władali Barzowie i Stadniccy, a od roku 1593 ród Lubomirskich.

Piękny zamek, rozbudowywany przez setki lat miewał swoje wielkie dni chwały i postępu, niestety pożar w 1831 roku zniweczył lata świetności budowli. Przed całkowitą dewastacją uchroniły zamek remonty podjęte przez spadkobierców rodu Lubomirskich, które w 1901 roku odkupiło dawną swą siedzibę.

Mimo, że muzealne eksponaty nie pochodzą z lat świetności zamku, m.in. zostały zagrabione podczas Potopu Szwedzkiego, zwiedziliśmy wnętrza wypełnione pięknymi stylizowanymi meblami, lustrami, obrazami, gobelinami, czy malowidłami ściennymi. Dowiedzieliśmy się dlaczego jedną z wież zamkowych i jej kopułę nazwano Boną, gdzie znajdowały się zamkowe toalety (i czy w ogóle istniały); dlaczego podczas uczt służba pilnowała przy stole każdego z gości, przy których znajdowały się srebrne sztućce; czy na zamku istaniała sala podsłuchów…

Prócz standardowego zwiedzania zamku mieliśmy okazję przeżyć niesamowitą przygodę. Poprzez wirtualną rzeczywistość z wykorzystaniem urządzenia zwanego Occulus i swobodnym lotem przemieściliśmy się w czasie, zwiedzając XVII wieczny wiśnicki zamek. Zobaczyliśmy jego wnętrza i życie mieszkańców. Podejrzeliśmy pracę w kuchni, przebrnęliśmy przez piwnice i winnice, salę balową, dziedziniec zamku wzorowany na krużgankach krakowskiego Wawelu, a na koniec lotem nietoperza (prawdziwych mieszkańców lochów tamtejszego zamku) poszybowaliśmy nad zamkiem, miastem i przyzamkową wioską. Wirtualna podróż trwała zaledwie 9 minut, ale były to niesamowite minuty, pełne pisków  radości, wciśniętych dłoni w poręcza krzeseł i zapartych tchów…

Marta Tyrpa

(JK)