Bezkrwawe i bezbolesne, bo taką przewagę nad kulkami z farbą w tradycyjnym paintballu ma ten laserowy, w którym dziś mieliśmy radość uczestniczyć. „Zielone” i „czerwone” drużyny walczyły o wygraną, a indywidualni zawodnicy o tytuły „Króla Strzelców”.
Krakowski „Laser Park” na stałe wpisał się w plan wycieczek w ramach zimowych ferii. Choć odmładza nam się lista uczestników i bywa, że za duże kamizelki odstają na zbyt malutkich ramionach, ale i tak dziarskość ducha i ambicje, nie pozwalają najmłodszym pozostawać w tyle w strzelniczym rankingu. Czasem się zdarzy, że ciemny labirynt, wypełniony gęstą mgłą i fluorescencyjną grafiką – wzbudza respekt, ale i tę niedogodność udaje się nam pokonać, by nie utrudniała nam radości zabawy.
Kto się wyszalał w krętych, strzelniczych korytarzach miał okazję sprawdzenia swojej zwinności w laserowym labiryncie, który należało pokonać bez zerwania świecącej nici splotu niczym utkaną światłem sieć. Zadanie nie było łatwe, ale i tu znaleźli się zwycięzcy.
Zmęczeni, spoceni, rumiani i spragnieni – zakończyliśmy pobyt w Laser Parku – a to jest najdoskonalszy dowód, że warto było z nami tam być, oj warto!
Marta Tyrpa
(AZ)