Czy rozwód musi być utożsamiany z nieuchronnym końcem świata? Czy dojrzała, porzucona kobieta ma jeszcze szansę na szczęście? Jak będąc porzuconą odnaleźć się w nowym, samotnym życiu i odszukać sens swojego istnienia? Takie pytania pojawiły się na scenie teatralnej Pałacyku Sokół za sprawą Angeli (w tej roli nieoceniona Krystyna Podlewska) bohaterki dowcipnego i niezwykle błyskotliwego monodramu „Mój boski rozwód” powstałego w oparciu o sztukę popularnej dramatopisarki irlandzkiej Geraldine Aron.
Angela to pięćdziesięciosześcioletnia kobieta, którą mąż porzucił dla młodszej, pięknej Meksykanki, a córka w tym trudnym momencie opuściła ją układając sobie własne życie. Własna nieczuła matka, niewzruszona cierpieniem córki, próbuje wywołać w niej poczucie winy za zaistniała sytuację. Angela pozostaje sama w czterech ścianach swojego mieszkania, w którym właściwie tylko telefon pozostaje jedynym łącznikiem ze światem, a najwierniejszym towarzyszem życia pozostaje pies. Nieudane próby wyjścia do świata, chybione randki i świadomość upływającego czasu (jakże niełaskawego dla kobiety) oraz wciąż żywa nadzieja na powrót do przeszłości sprawiają, że kolejne lata po rozstaniu wypełniają się próbą zwrócenia na siebie uwagi, wzbudzenia współczucia i zaskarbienia choćby odrobiny zwykłego ludzkiego ciepła, nie mówiąc o miłości. Angela, mimo wszelkich przeciwności odkrywa na nowo siebie, swoją kobiecość i odnajduje miłość w całkiem nieoczekiwanym momencie… Okazuje się, że lodowato zimna obora może być miejscem narodzin miłości.
Spektakl wyreżyserowany przez mistrza komedii Jerzego Gruzę jest gwarancją dobrego humoru, natomiast mistrzowska gra Krystyny Podlewskiej sprawia, że Angela zaciera dotąd tak mocno zakorzeniony w naszej pamięci obraz dziewczyny kultowego prezesa Ochódzkiego… dziś była po prostu Angelą.
Marta Tyrpa
(JK)
foto: Jarosław Karasiński
.