Zaginieni w jaskini Wierzchowskiej…

… ale na szczęście nic w przyrodzie nie ginie, nawet w mrocznych i zimnych korytarzach jaskiń.

 

 Minął kolejny dzień Wakacji z Centrum, który aktywnie spędziliśmy w Dolinie Kluczwody. Drugi dzień wakacyjnych wyjazdów, drugi dzień upalny, ale nam upał znowu nie był taki straszny. Tym razem schroniliśmy się w chłodnych korytarzach Jaskini Wierzchowskiej Górnej, w których temperatura wynosi zaledwie 6 ˚C. Jaskinia, którą mieliśmy okazję zwiedzać jest największą ze znanych jaskiń na obszarze krakowskim, a drugą na Wyżynie Krakowsko-Częstochowskiej. Jako jedna z pierwszych jaskiń w Europie została przystosowana do obsługi ruchu turystycznego. Dzisiaj Jaskinia posiada najdłuższą trasę turystyczną (ponad 700 m) ze wszystkich jaskiń w Polsce. Przemierzyliśmy ją poszukując nietoperzy, zwiedzając jednocześnie jej zakamarki i czeluście. Nietoperzy niestety nie udało nam się znaleźć, ale za to spotkaliśmy się oko w oko z przedstawicielami fauny epoki lodowcowej: z niedźwiedziem, lwem oraz hieną jaskiniową, a także z tajemniczym duchem jaskini.

Dzieci miały okazję dowiedzieć się wielu ciekawych informacji na temat powstawania skalnych korytarzy i komór oraz zobaczyć liczne ciekawe formy krasowe, tj. kominy, kotły wirowe, meandry oraz nacieki – makarony, „”Kropielnicę””, „”Różę”” i „”Jaszczurkę””. Zwiedziliśmy, m.in. największą komorę Jaskini Wierzchowskiej zwaną Salą Balową, w której urządzona jest wystawa prezentująca kości zwierząt jaskiniowych oraz skamieniałości z epoki lodowcowej. Na koniec o życiu sprzed tysięcy lat opowiedział nam Człowiek Pierwotny Neolitas, który z chęcią odpowiadał na pytania dzieci. W drodze powrotnej przeżyliśmy nie lada przygodę, gubiąc się w ciemnych korytarzach jaskini i gdyby nie czuwający nad nami przewodnik, nie wiadomo jak nasza przygoda by się skończyła. Ale przecież nic w przyrodzie nie ginie…

Zmarznięci i zmęczeni zwiedzaniem mogli zregenerować siły posilając się upieczoną kiełbaską. Tylko chętnych do pieczenia trudno było znaleźć. Żar ogniska sprawił, że szybko zapomnieliśmy o chłodzie jaskini, do którego każdy z wycieczkowiczów chętnie by powrócił.

Na koniec naszego wyjazdu zabraliśmy dzieci na krótki spacer. Ze względu na upał i marudne głosy zmęczonych wycieczkowiczów zrezygnowaliśmy z wizyty w Dolinie Będkowskiej, a w zamian za to przespacerowaliśmy się po zacienionych ścieżkach Doliny Kluczwody.

Zapraszamy do obejrzenia pamiątkowych zdjęć.